Zarejestruj się tutaj
znajdź
 
 
 
 
 
 
 
 
Następny
Następny
Narzeczeni w obiektywie


Moje wielkie...żydowskie wesele?

Dodano: 2010-12-03

Maj 2009. Zaręczyny w wielkim stylu. Piękny pierścionek (tradycyjnie z malutkim diamentem), wieczór przy świecach i szampan. Potem pozostaje już tylko kolacja z rodzicami i nareszcie ten moment – wybór daty ślubu. „Kochanie, to może w  lipcu?” - nieśmiałym szeptem pyta narzeczona. „W lipcu?! Czy to nie za wcześnie?” - przerażony narzeczony zrywa się z krzesła. „W lipcu 2014, za wcześnie?!”.

Najbliższe terminy ślubu wahają się w przedziale od dwóch do nawet czterech lat. Oczywiście można też znaleźć ogłoszenia, gdzie pary z różnych powodów „odstępują” swoje wesela. Trudno się dziwić. Każdemu może znudzić się czekanie... Co leży u podstaw takiej, jakby nie patrzeć, nienaturalnej sytuacji?

Oczywiste jest, że najpopularniejsze dworki i sale będą też najbardziej oblegane, nie dziwią więc te „kosmiczne” terminy. Ale są też inne powody oddalania ślubu w nieskończoność (oprócz niepewności co do swej decyzji, ale o tym nie dziś): strach przed bankructwem albo po prostu brak odpowiednich środków do zorganizowania uroczystości. Jednym słowem, jak zwykle chodzi o pieniądze. Temat stary jak świat – delikatny, trudny i wstydliwy. Chyba że pozna się go od podszewki i nic nas już nie zaskoczy.
 

Staropolski przepych?
Polska mentalność „postaw się, a zastaw się” drwi z kultury oszczędzania, którą utożsamia się z żydowskim skąpstwem. Jeśli wesele nie będzie w tradycyjnie polskim stylu pełne przepychu i nadmiaru, od razu można schować się w piasek ze wstydu. A czy wiecie, że wszystko co posiada przymiotnik „ślubny” lub „weselny” ma kilkakrotnie wyższą cenę niż to, co go nie posiada? A czy wiecie, o czym to świadczy? O tym, że ktoś chce zarobić na waszym szczęściu! I to sporo! Co więc można zrobić? Warto postawić sobie pytanie: czy ja, panna młoda, o niczym innym nie marzyłam w swoim dziewczęcym życiu tylko o tym, by kroić świniaka i zjadać jego ogon? Czy może sukienka, o której śniłam jako mała dziewczynka, była zupełnym przeciwieństwem tej z najnowszego katalogu? Czy może ja, jako dusza artystyczna, pragnę mieć własnoręcznie wykonane zaproszenia, a nie te za 5 zł za sztukę ze specjalistycznego sklepu? Może niekoniecznie nasz tort musi mieć trzy piętra i laleczki Państwa Młodych na szczycie? Może tort, który będzie uniwersalny i nikomu by nie przyszło do głowy nazwać go weselnym (zamiast tłustej margarynowej masy jest pełen lekkiej pianki), zrobi większą furorę i zostanie na zawsze w pamięci gości? Ale po kolei. 

Zastanówcie się, na czym NIE chcecie oszczędzać. Spiszcie swoje prawdziwe marzenia. Płynące z serca, nie bazujące na tym, co „być powinno”. Nie dajcie się zmanipulować przez media, przemysł handlowy czy rodzinę. Kiedy już będziecie wiedzieć, z czego za nic nie chcecie zrezygnować, zobaczycie, jak wiele innych rzeczy można sobie najzwyczajniej w świecie „odpuścić”.

Historia jednej miłości
Julia była idealistką. Już jako mała dziewczynka wiedziała, że chce mieć kochającego męża, piękny dom i gromadkę dzieci. Idylliczna i sielankowa wizja, z której wszyscy się naśmiewali. Kiedy po wielu latach oczekiwań w jej życiu pojawił się w końcu książę z bajki, wiedziała, że jej marzenia się ziszczą. Książę nie chciał czekać. Po trzech miesiącach znajomości zaręczyli się, po kolejnych pięciu ślubowali sobie wieczną miłość. Nie mieli pieniędzy, ale nie pozwolili, by to zmusiło ich do rezygnacji z marzeń.

Julia posiadała swój ideał sukni ślubnej. Ujrzała ją kilka lat wcześniej na ślubie dawnej znajomej. Wystarczył jeden telefon i już była jej. Makijaż? Koleżanka z podstawówki miesiąc temu otworzyła swój pierwszy gabinet kosmetyczny i obraziłaby się śmiertelnie, gdyby Julia do kogoś innego zwróciła się o pomoc. W ramach prezentu dawna kumpela wyczarowała jej bajeczny make-up. Kuzyn fotografuje wszystko i wygrywa konkursy? Może byłby chętny sportretować także Państwa Młodych?

Znajomych i przyjaciół można zaangażować do wielu rzeczy i z pewnością chętnie pomogą. Ale trzeba mieć się na baczności. Są tacy, którzy pomogą i do końca życia będą o tym przypominać, lecz znajdą się i tacy, którzy oburzeni odmówią. Potrzeba więc wyczucia i roztropności. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie? Naczelna zasada jednak brzmi: nie wykorzystywać nikogo!

W lipcu niekoniecznie sprawdzą się tłuste potrawy serwowane w pół godzinnych odstępach. „Lekki” szwedzki stół doskonale przypadnie do gustu zarówno postępowym reprezentantom młodego pokolenia, jak i zwolennikom tradycyjnych pomysłów. Pamiętajmy, że wygodne buty to niekoniecznie te najdroższe, a dobry fryzjer to niekoniecznie ten firmowy. Można by wyliczać w nieskończoność. Po prostu: idźcie za głosem serca. To ma być WASZ i tylko WASZ ślub. A buty z Allegro czy krawat z secend-handu (nikt przecież o tym nie musi wiedzieć), nie zepsują wam tego dnia. Snobizm i zazdrość to najgorsi doradcy.

Autor: Katarzyna Cudzich-Budniak
Artykuł wyróżniony w konkursie "Zostań Redaktorem portalu TeraSlub.pl"

powrót


Dodaj komentarz

Imię

Wiadomość
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. ×